Parę słów po bardzo udanej wycieczce do Ojcowskiego Parku Narodowego. Pogoda była o wiele lepsza o tego, co wieszczyła pogodynka czy meteo.pl - cały dzień było słonecznie i bezwietrznie więc mróz nikomu nie dokuczał. Z Magdą ruszyliśmy lokalną drogą z Lepianki Czajowskiej przez Porębę Sąspowską do Doliny Sąspowskiej. Zima daje dobrą okazję do przyjrzenia się skałom w tej dolinie, które normalnie skrywa zieleń bukowego lasu. Kawałek za źródłem Filipowskiego spotkaliśmy drugą część ekipy - Tomka i Janka z Warszawy, a który okazał się całkiem sympatycznym towarzyszem naszej wędrówki. Przejść ten kawałek doliny nie było wcale łatwo. Sąspówka rozlewa się tu na kilka potoczków i trzeba stracić dobrych parę minut, aby się zastanowić jak dotrzeć do mostku nad właściwym korytem i się nie wykąpać. Mimo mrozów było nieco kłopotów, ciekaw jestem jak będzie na wiosnę? Przydałoby się rzucić tam w newralgiczne miejsca dwie, trzy drewniane kładki, które ułatwią pokonanie tego odcinka. Wszak prowadzi tędy szlak żółty - nie każdy lubi babrać się w błotku a i nie każdy może pozwolić sobie na skakanie nad potokiem. Następnie podziwialiśmy skały Doliny Prądnika, przyjrzeliśmy się z bliska wlotowi do Wąwozu Skałbania z Bramą Krakowską i ruszyliśmy drogą do Murowni. Wrażenie robi Wąwóz Korytania widziany z góry. Przy granicy lasu zastanawialiśmy się, które z drzew to buk Wł. Szafera zaznaczony na mapie i myślę, że wybraliśmy trafnie
Czarnym szlakiem rowerowym udaliśmy się obok Dużych Skałek do Czajowic i dalej do Groty Łokietka, która pozostaje teraz zamknięta. Następnie zeszliśmy w dół z powrotem do Doliny Prądnika, aby nieco odpocząć, zwłaszcza że panuje tam teraz absolutny spokój. Tu pożegnaliśmy Janka, który postanowił zostać w Ojcowie do jutra a Tomek towarzyszył nam na niebieskim szlaku aż do Lepianki Czajowskiej. Myślę, że też dorzuci coś od siebie, bo miał jeszcze plany kontynuować wędrówkę solo.