Zawiercie jest takim specyficznym miejscem, w którym ludzie zainteresowani są głównie sobą i pompowaniem własnego ego. Jakiekolwiek społeczne inicjatywy są skazane na niepowodzenie. Żeby cokolwiek ruszyło – ktoś musi odnieść albo korzyść materialną, albo zbić kapitał polityczny. Nie ma czegoś takiego jak „bezinteresowność”. Administratorem forum jest Michał i zawsze próbuje wypowiadać się najłagodniej i najbardziej poprawnie politycznie, jak to możliwe, w tym temacie również. Ja go rozumiem, bo na forum jestem dość długo. Za mówienie otwarcie czego się myśli – można wdać się tylko w niepotrzebną dyskusję, spotkać zawiść i czepialstwo, zamiast konstruktywnie iść do przodu. Dokładnie tak jest też w codziennym życiu mieszkańców tego miasta. Nie wiem skąd taka mentalność okolicznej ludności, ale widzę ją również w sferze rowerowej. Prowadzę jeden z klubów rowerowych na terenie miasta, ten jedyny sformalizowany prawnie. Są tutaj również inne kluby. Choć cele mamy wspólne, to jednak każdy trzyma się tak daleko od drugiego, jak to możliwe. Próby „wyciągania ręki” powodują jedynie, że zaraz tą rękę trzeba cofnąć.
Każdy, praktycznie każdy, wypowiada się na temat – co można by zrobić z 200.000zł przeznaczonymi na Tour de Pologne. To jest te magiczne „200 tys.”, które starczyłoby na wszystko, gdyby zrezygnować z tej imprezy. Z jedynej większej imprezy integrującej mieszkańców, która nie opiera się na sprzedaży piwa i kiełbasy z grilla, gdzie do naszego miasta zjeżdżają mistrzowie olimpijscy i świata w jakiejś istotnej dyscyplinie sportowej. Drużyna siatkarska zażądała na przyszły rok dotacji w wysokości 1.3mln złotych (150tys. w obecnym). O żądaniach budowy nowej hali nie wspomnę. Ile inicjatyw sportowych można by podnieść, gdyby nie było siatkówki... ale to tylko szukanie pieniędzy tam, gdzie od tematu jesteśmy dalej. Bo trzeba też od razu powiedzieć, że ścieżki rowerowe są drogie. Za pieniądze z TdP fizycznie można by wybudować 200-400m drogi rowerowej. Przecież to kropelka. Ja nie liczę tutaj w ogóle tematu własności gruntu – bo w większości miejsc tego problemu nie da się ominąć, a podnosi to znacznie koszty. Poza tym nam się fajnie myśli – wybudować i już. Malkontenci będący bliżej problemu od razu powiedzą – ale to nie jest przecież jednorazowa kwota, bo utrzymanie ścieżki również kosztuje. I tutaj sprawa się w zasadzie kończy, bo wymaga takich pieniędzy, że nikomu nawet nie chciałoby się tego policzyć. Bo jak się jest czarną dziurą w zasadzie bez żadnej infrastruktury, to trzeba by wszystko robić od podstaw. Bo trasy wokół Pogorii czy Żarkach/Leśniowie spadły prawdopodobnie z nieba, tam widać żadnych przeszkód nie było.
A gdyby nagle znalazły się jakieś pieniądze... weszłaby w grę polityka. Bo w tej dzielnicy jest taki radny, i on ma większe przebicie, i będzie lobbował, żeby akurat tam powstał jakiś niekoniecznie sensowny odcinek ścieżki, który ładnie będzie wyglądał w statystykach i przysporzy mu kilku wyborców. Jeśli mówimy o „sieci ścieżek” to mówmy już o skali kosmicznej – wielki i gruby mur urzędników, którzy nie jeżdżą na rowerach, układów, o których nie mamy pojęcia i problemów, jakich sobie nie wyobrażamy. W Waszych postach nie poruszacie jednej, istotnej sprawy, mającej ogromny wpływ na cenę – Wy chcecie wybudować ścieżki, czy je tylko oznaczyć? Bo zrobienie odcinka ścieżki z nawierzchnią szutrową lub bitumiczną oczywiście jest wielokrotnie droższe, niż oznaczenie jakiegoś leśnego duktu lub istniejącej drogi asfaltowej tabliczkami/znakami. Biurokracyjnie skala również jest nieporównywalna.
A może by warto zrobić społeczny projekt wytyczenia takich ścieżek wirtualnie – kompletnie bez udziału władzy – przez zaprojektowanie tras, stworzenie śladów, naniesienie ich na mapy i stworzenie aplikacji na telefony, która nawigowałyby po nich; oraz zrobienie strony internetowej do ogólnego przeglądu. Bowiem jedno jest dla mnie jasne – my wiemy, gdzie są fajne ścieżki niekoniecznie oznaczone, wiemy jaki jest ich poziom trudności i np. możliwość wystąpienia błota, czyli tzw. „przejezdność” w zależności od pogody. Może my już mamy wszystko, co potrzeba do stworzenia sieci ścieżek, a niekoniecznie wybieramy odpowiednią drogę postępowania? Skądinąd wiem, że na wyższym szczeblu władzy dotacje na taki cel się znajdowały dla znacznie mniejszych jednostek terytorialnych. Oczywiście i tak cały czas mam w głowie te ścieżki multi-sport Zawiercie-Krępa i Zawiercie-Włodowice, których nie da się zrobić tanim kosztem i bez udziału władzy. Akurat obwodnica nie jest tu problemem, bo z tego co pamiętam ten jeden przepust pod nią jest w odpowiednim miejscu. Choć oczywiście zmiany w projekcie pewnie jakieś jeszcze będą – powstawał on na tak starych mapach, że obwodnica przewiduje wiadukt kolejowy nad linią kolejową do Cementowni Wiek. Tak, ona też była naniesiona na mapy projektu.
Swój projekt ścieżek sprzed dwóch lat może gdzieś jeszcze znajdę, ale jest dość spartański – nie wiedząc z jakim oprogramowaniem będę miał do czynienia na miejscu, musiałem wybrać najbezpieczniejszą formę – prezentacja w zwykłym HTML za pomocą mikro-strony, która nawet w IE6.0 działa poprawnie. Czy oficer rowerowy się angażował? On chyba też liczył, że pieniądze na ścieżki znajdę ja. Miałem uczestniczyć w jakiś spotkaniach na szczeblu centralnym, i tego typu... ja urzędnikiem nie jestem, więc to chyba zadanie dla kogoś innego.
|