NaszeMiasto.pl > Myszków > Lokalne >
Jeżeli będzie popyt na ciasteczka, paulini wprowadzą na rynek kolejne wyroby
Cytuj:
Jeżeli będzie popyt na ciasteczka, paulini wprowadzą na rynek kolejne wyroby
Leśniów
Choć ciasteczka firmowane przez paulinów są sprzedawane już od jakiegoś czasu, dopiero od ubiegłego tygodnia dostępne są w firmowych opakowaniach. Na razie tylko te na wagę. Na początku nowego roku pojawią się w sklepach opakowania paulińskich ciasteczek o wadze 250 gram. Ojcowie z Leśniowa podążają szlakiem przetartym przez benedyktynów. Opactwo w Tyńcu rozwinęło już sprzedaż produktów spożywczych na ogromną skalę. Paulini nie mają tak wielkich ambicji, lecz z biegiem czasu zamierzają poszerzać swój asortyment. Leśniowskie ciasteczka powstają w piekarni Henryka Szpaka w Żarkach.
- Idea była taka, aby na wszystkie możliwe sposoby wypromować Leśniów. Kiedyś trudno byłoby o coś takiego. Dzisiaj nie mamy zamkniętej drogi, żeby coś produkować czy firmować - mówi ojciec Zbigniew Ptak, przeor Sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej. - Pan Henryk jest bardzo zaangażowany w Leśniów i rozmiłowany w tym miejscu. Wspierał nas nie raz. Podczas jednej z rozmów powiedziałem mu, że mam taką ideę, żeby znaleźć producenta ciastek i zaproponować mu wypiek wyrobów związanych z Leśniowem. Błyskawicznie odpowiedział na to wyzwanie i stwierdził, że jest w stanie kupić maszynę. Postanowiliśmy zawiązać kooperację. Umowa była taka, żeby wypieki były maksymalnie naturalne. Woda pochodzi z naszego źródełka, ciastka są też z naszej mąki. Benedyktyni robią to na bardzo dużą skalę i okazuje się, że zapotrzebowanie jest znacznie większe niż przypuszczali. Nie chcemy z nimi konkurować, bo to inny produkt i nie ten rozmach. Oni mają ogromne doświadczenie.
Jest bardzo prawdopodobne, że jeśli pomysł z ciastkami wypali, paulini wejdą w inne produkty spożywcze. W niewielkim sklepie przy ul. Dworskiej w Myszkowie ciasteczka rozeszły się błyskawicznie. Jak mówi sprzedawczyni, klientom bardzo smakowały, choć nie są tanie, bo kilogram kosztuje u niej 14 zł.
- Coraz więcej ludzi przekonuje się, że lepiej zapłacić więcej, ale mieć produkt pewny, który będzie spożywany z przyjemnością. A kościół na razie daje taką pewność. Wybieramy do produkcji ludzi, którzy nie odważą się robić nadużyć - twierdzi ojciec Zbigniew.
W klasztornych szklarniach od jakiegoś czasu można w sezonie kupić pomidory, które zdobyły już wśród konsumentów wielkie uznanie. Paulini zamierzają zrezygnować w przyszłym roku z uprawy w szklarniach kwiatów, które wymagają dużego nakładu pracy i nastawić się przede wszystkim na pomidory, które mają być kolejnym elementem promocji Leśnowa. Ojcowie nie stosują przy uprawie żadnej chemii. Do tego klienci mogą zrywać pomidory prosto z krzaków.
- Kiedy przyjechałem tu trzy i pół roku temu i jadłem te pomidory, od razu przypomniało mi się dzieciństwo. W mojej rodzinie pomidory były bardzo cenione i dużo ich jedliśmy. Później już takich nie spotkałem. Dopiero w Leśniowie. Tu jest element związany jeszcze z miłością do pracy. Wiadomo, że oddziałuje to bardziej na zwierzęta hodowane w warunkach wyjątkowej troski. Tak było z naszymi krowami. Brat, który się nimi zajmował, nie pozwolił przy nich nawet krzyknąć. Krowy były zawsze wypielęgnowane. Mleko od tych krów było wręcz fenomenalne, jak i twaróg robiony z tego mleka. Ktokolwiek przyjechał do Leśniowa i wiedział o naszych krowach, domagał się tego twarogu. Mamy nadzieję, że przez to, że te pomidory są jakby obmodlone, są dzięki temu choć w malutkim procencie smaczniejsze. Ostatnio oberwało mi się od pana Książka (autora oratorium leśniowskiego), że nie powiedziałem mu o tych słynnych pomidorach - dodaje z uśmiechem przeor.
Z przyklasztornej uprawy można nabyć w sezonie także: cebulę, marchew, kapustę, buraki. Być może w przyszłości będzie można kupić tu także ziemniaki. Klasztor ma jednak niewielki areał ziemi, więc paulini nie mogą, siłą rzeczy, prowadzić uprawy warzyw na większą skalę. Hodują także świnie. Jeden z braci jest masarzem i robi z nich kiełbasy, szynki, boczek. Ojcu Zbigniewowi udało się rozruszać deficytową, przyklasztorną księgarnię, w której są przede wszystkim książki o tematyce rodzinnej, ale także dla dzieci i inne. Przez dwa lata nie przynosiła dochodu. Dopiero kiedy postanowiono promować podczas niedzielnych mszy jeden tytuł, którego cenę maksymalnie obniżano, zaczęło się zainteresowanie. Paulini przygotowują książkę dla dzieci z przestrzennymi obrazkami. Na naszym rynku są takie w sprzedaży, ale opracowywane za granicą i tylko tłumaczone na polski. Przeorowi ktoś podsunął jeszcze jeden znakomity marketingowo pomysł, który zamierza niedługo wykorzystać.
Krzysztof Suliga - POLSKA Dziennik Zachodni