Dzień dobry. Chciałem się podzielić z Państwem pewną historią zasłyszaną na jednej z moich przejażdżek motorem. Odwiedziłem miejscowość Kromołów pod Zawierciem skąd wypływają źródła rzeki Wart lubię takie miejscowości z klimatem . Źródła rz. Warty wypływają z pod Kapliczki św. Jana Nepomucena w Kromołowie chciałem ją dokładniej obejrzeć swojego rumaka 125 ccm postawiłem pod OSP Kromołów wizawi kapliczki i poszedłem zwiedzac odległość może 20 metrów przechodząc przez jezdnie zobaczyłem znak źródła rzeki Warty 100m i strzałka myślę sobie jak to kapliczka przedemną a ten znak wskazuje inny kierunek, ale myślę sobie zobaczę kapliczke a potem się zobaczy. Obejrzałem obiekt i nic, ale przy kapliczce była ławeczka a na niej dwaj Panowie jeden już dość rumiany od wiadomych trunków a drugi z nich po prostu jak się okazało potem sprawował piecze nad wnukiem który to bawił się opodal. Zagadnołem jak to jest z tą Wartą to z kąd ona w końcu wypływa z pod kapliczki czy 100m dalej. Pan od wnuczka zażartował że Warta wypływa z Zawiercia nie a nie z Kromołowa bo Zawiercie wchłonęło Kromołów, w końcu jednak wyjaśniło się że Warta bierze swój bieg jakoby z dwóch źródeł. Potem jeszcze pogadaliśmy o tym i tamtym i nasze drogi się rozeszły. Już miałem odjeżdżać z pod remizy i zauważyłem iż opiekun wnuczka właśnie bystro się rozgląda za swoją pociechą i idzie w moją stronę wzrokiem poszukując brzdąca. Tu nagle jak z pod ziemi dzieciak wyskakuje cos tam zagadnoł do dziadka że gdzieś poleci i prosi by ten na niego tu poczekał. W ten sposób ten starszy Pan choć wyglądający tylko na 60 latka ale starszy mimo to niezwykle rezolutny i ruchliwy a dotego znacząco wysoki i postawny, ponownie mnie zagadnoł i tak nie wiadomo jak z tej beblaniny i potoku słow o wszystkim i o niczym w pewnym momencie starszy Pan zagaił jak pan chcesz to panu opowiem, zdiąłem kask i słucham . A Pan Rysiek o ile się nie mylę jak wyszło potem z rozmowy opowiada że jak był nasto letnim chłopcem to biegali po murku kościoła bo się po nim fajnie biegało a potem skakali na betonowy grobowiec by zeskoczyć na ziemię, murek był pokryty czerwoną dachówką ten murek potem z czasem zaczął się sypać a ksiądz któryś tam z kolei postanowił go rozebrać, a z pomocą mieszkańców postawić nowy . I tu P. Rysiek mówi że Jan III Sobieski miał jakoby jakąś drugą żonę nieślubną która to jakoby miała być z nim pod Wiedniem czy w drodze ale jej się zmarło miała być zgodnie z życzeniem króla pochowana na Wawelu. Ale że jako kochanka konkubina czy jak tam ją zwał, jako by żyła z królem bez sakramentów biskupi nie zgodzili się pochować jej w tak zacnym miejscu, a mało tego nałożyli na zmarłą niewiastę klątwę że ksiądz który ją pochowa to coś tam, nie zapamiętałem. Tak więc ciało zmarłej wyruszyło w drogę by znaleźć swoje miejsce ostatniego spoczynku . Ponoć miało odwiedzić kilka zamków a tym samym kościołów ale nigdzie jej nie chciano pochować aż w końcu trafiła do Kromołowa i tu ówczesny kaznodzieja jakoby miał się zgodzić na pochówek na przykościelnym cmentarzu. A na tą pamiątkę miał by być posadzony klon obok mogiły czy raczej krypty bo do jej wnętrza miały bronić stalowe drzwi, ponoć masywne. A klon dorósł do rozmiarów iż by go obiąć to potrzeba by czterech chłopa i opowiadający widział tego klona. O ile czegoś ja nie przeinaczam to tego klonu już niema. Przytaczający tą historie pan Ryszard coś mówił też o jakimś chyba krewnym czy znajomym który był grabarzem i ponoć jak rozbierano ten murek to śmieci ludzie wrzucali do tego grobowca bo w nim miała być jakaś dziura. A wspomniany grabarz miał to widzieć, i jak już był ten nowy murek to miał zbić jakąś skrzynkę i jakoby miał z tej krypty przełożyć z wielką czcią kości do tej skrzynki. Ksiądz ponoć miał odprawić mszę żałobną, ale to wszystko miało się odbyć bez ludzi, a skrzynię ze szczątkami pochowali ponownie na cmentarzu. Po tym zdarzeniu ksiądz miał ponoć bardzo często grywać w karty i mieć czym grać. Domysł opowiadającego jest taki że zmarłą nie pochowano bez kosztowności. I to tyle choć Pan Rysiu jeszcze opowiadał jak to rozbierano zamek w Kromołowie choć z tego co ja wyczytałem to raczej pałac ale to inna historia. Nakłaniałem opowiadającego by zainteresował tą historią kogoś ale ponoć próbował ktoś chciał go nagrać ale nie miał czym, syn wyjechał gdzieś do Warszawy i coś przy ministerstwie środowisk pracuje wnuczek jest za młody, i tym sposobem nie ma komu tego uwiecznić. Ja sam z początku tą historyjkę trochę jak legendę potraktowałem . Ale w domu już wieczorem myślę sobie że w każdej legendzie jest ziarnko prawdy i może coś z tego wyniknąć ciekawego tylko trzeba zrobić pierwszy krok kogoś odpowiedniego tematem zainteresować powiadomić . Może Państwa to zainteresuje a szczególnie jakichś historyków pasjonatów historii miejscowych, społeczników . Mieć taką historię i pozwolić jej zaginąć ? Pozdrawiam motocyklistów ciekawych świata.
|